Zamek w parku otoczony drzewami i rzeźbą

Magdalena u Magdaleny – tłumacz po godzinach

Każdy ma swoją pielgrzymkę. I jako rodowita Częstochowianka, wiem, co mówię. Moja miała nieco inny wymiar maryjny, bo pielgrzymowałam do Marii Magdaleny.

Widok na wieżę Magdala
Widok na wieżę Magdala

Maryjne fascynacje

Marzenie dotarcia do tego mało dostępnego miejsca, jakim jest Rennes-le-Château, datuję na odległe czasy paryskich studiów. To wtedy w zbiorowej świadomości zaistniała postać tajemniczej towarzyszki Chrystusa, którą rozpowszechnił Dan Brown w powieści Kod da Vinci. Dostałam w prezencie książkę. Oczywiście po francusku. Nieszczęściem było wtedy mało czasu, jakim dysponowałam, by całkowicie oddać się lekturze. Zbliżał się koniec roku akademickiego i był gorący czas redagowania pracy przygotowującej do francuskiego doktoratu (który miałam ambicję wtedy robić) o życiu i działalności Franciszka Klaudiusza Łazowskiego. Narzuciłam sobie rygor tylko jednego rozdziału dziennie. I ciężko było mi go dotrzymać, tak wciągająca była wtedy dla mnie powieść.

Magdalena o Magdalenie

Obroniłam dyplom, skończyłam lekturę, wróciłam do Polski i o Marii Magdalenie zapomniałam. Aż do następnej lektury… ma skutek rozmowy z przyjaciółką. Tym razem nie była to powieść, ale dużo głębsza analiza postaci i kontrowersji z nią związanych (Święty Graal, święta krew). Kim była Maria z Magdali? Kiedy Biblia o niej wspomina, a kiedy o innych Mariach? Jaki wpływ wywarła na Chrystusa? I co się z nią działo po jego śmierci i zmartwychwstaniu? Jakim cudem zawędrowała do południowej Francji? I jakim cudem rozwinął się tam jej kult? Kim byli gnostycy i hermetycy i dlaczego wielcy panowie z północnej Francji urządzali przeciwko nim wyprawy krzyżowe? Pytań całe mnóstwo i jednoznacznych odpowiedzi bardzo mało. Powiecie, że historie spiskowe, ale… do dziś pamiętam, że niektóre z tych aspektów były poruszane w trakcie wykładów z fantastycznym profesorem, specjalizującym się w historii średniowiecza, który przeprowadzał je na podstawie notatek spisanych na odwrocie biletu kolejowego 😊.

Co by nie było, odżywiłam wystarczająco wyobraźnię, by zapragnąć zwiedzić miejsca związane z kultem Marii Magdaleny, począwszy od Vezelay, sanktuarium Świętej w wersji uznawanej przez kościół katolicki, poprzez grotę w la Sainte-Beaune, w której miała żyć, aż po Rennes-le-Château, chyba najbardziej kontrowersyjne z miejsc.

Detal portyku wejścia do kościoła Marii Magdaleny w Rennes-le-Château
Detal portyku wejścia do kościoła Marii Magdaleny w Rennes-le-Château

Podróż do krainy Katarów (Pays cathare)

Listopadowe popołudnie. Właśnie dobiegała kresu nasza droga od okolic Lyonu przez całe południowe wybrzeże Francji. O ile w ciągu dnia towarzyszyła nam piękna, słoneczna pogoda, w sam raz na sweter i trampki, o tyle na miejscu zastał nas niesamowity ziąb. W sumie nic dziwnego. Rennes-le-Château leży u stóp Pirenejów w departamencie Aude i żeby dojechać na miejsce, trzeba pokonać stromą, wąską, wijącą się drogę. Ale widok, jaki przed nami się rozlał, był wart tej drogi.

Właściwie do miasteczka wjechać samochodem nie można. Jest miniaturowe. Biegnie przez nie tylko jedna droga i jest bardziej przeznaczona dla pieszych niż zmotoryzowanych. Samochód trzeba zostawić na parkingu na urwisku, skąd znów rozpościera się wspaniały widok. Potem jeszcze nieco się pieszo wspiąć. Na samym końcu ulicy, po tym jak minie się niewielkie zabudowania z kamienia, zaczyna się dawna domena księdza Saunière’a (jeśli pamiętacie choć trochę Kod da Vinci to Dan Brown dał takie nazwisko ginącemu na początku powieści przyszywanemu dziadkowi Sophie). I największa w niej perła, czyli odnowiony przez niego kościół. Dziś pozostało mi z niego w pamięci przede wszystkim wspomnienie rozlewającego się wokół błękitu sklepienia i spokoju.

Widok na Oranżerię
Widok na Oranżerię

 

Z czego słynie Rennes-le-Château

Ponieważ szybko zbliżała się noc, musieliśmy zjechać do miasta Couiza i tam przenocować w hotelu. Powróciliśmy do Rennes-le-Château następnego dnia na poważniejszą eksplorację. Ponieważ byliśmy tam poza sezonem, tłumów nie było, ale garstka turystów jak najbardziej. Byli w bistro przy głównej uliczne. To było doskonałe miejsce na ciepły posiłek, rozmowy z mieszkańcami i liźnięcie historii miejscowości. Dowiedziałam się, że Rennes-le-Château jest teraz rozpoznawalne i przyciąga angielskojęzycznych turystów dzięki temu, że osiadł w nim David Bailey. Brytyjczyk, syn muzyka, grający w młodości z największymi i przed największymi, osiadł w Rennes-le-Château i od 2017 prowadzi regularne sesje uzdrawiające za pomocą swojej muzyki. David Bailey regularnie organizuje medytacje i koncerty w Rennes-le-Château, o czym można przekonać się, zaglądając na stronę https://davidbailey-music.com/, gdzie znajdują się wszystkie niezbędne informacje na ten temat.

Niemniej najmocniejszym punktem programu była ponowna wizyta w kościele oraz zwiedzanie domeny księdza Saunière’a.

Słynny Asmodeusz przy wejściu do kościoła
Słynny Asmodeusz przy wejściu do kościoła. Podobno w tym miejscu kompas zaczyna wariować. Nie sprawdziłam.

„To miejsce jest straszliwe”

Do kościoła wstęp jest wolny i wnętrze można zwiedzać do woli. Ale tuż przed nim, po lewej stronie, znajduje się przeszklony pawilon, skrywający wejście do muzeum, a zarazem butik z pamiątkami i książkami. Wejściówka kosztowała aż 6 euro. Do tradycji we Francji (ale pewnie bardziej chodzi o obowiązek prawny) należy pytanie o numer departamentu, z którego się przyjechało (takie pytanie często pada też na stacjach benzynowych). Kobieta wręczająca mi wydruk kasowy była pod wielkim wrażeniem mojego pochodzenia z Polski oraz doskonałego posługiwania się francuskim. Wraz z wejściówką otrzymuje się tablet (ale trzeba zostawić kluczyki od samochodu albo dowód tożsamości). Tablet w wybranym języku prowadzi zwiedzających przez ekspozycję, inicjując kolejne filmy (bardzo dobrze zresztą zrobione) owiane atmosferą tajemnicy. Przeszłam wszystko skrupulatnie od prezbiterium przez willę, dolny i górny ogród i wieżę Magdala. Od czasu do czasu odłączałam się od zwiedzania, by poczuć energię tego miejsca, ponapawać się widokami.

Saunière kazał umieścić nad wejściem do kościoła łaciński napis „To miejsce jest straszliwe”. Nie dla mnie. To miejsce było osobliwe, długo przeze mnie wyczekiwane, zachwycające ze względu na położenie. Może było zachwycające ze względu na moją imienniczkę. Nie wiadomo, co kontrowersyjnego znalazł na terytorium parafii Saunière, wiem, że każdy przybywający w to miejsce znajdzie coś swojego. Dla mnie była to podróż absolutnie duchowa i spełnienie marzenia. Następna wizyta na południu Francji, mam nadzieję, pozwoli mi zawitać do pozostałych miejsc kultu Marii Magdaleny.

Widok na willę księdza Saunière’a w zachodzącym słońcu
Widok na willę księdza Saunière’a w zachodzącym słońcu

Kontakt

Skontaktuj się, aby uzyskać wycenę lub umówić się na tłumaczenie