Zawód tłumacza przysięgłego nie jest ani łatwy, ani dostępny od ręki. Wymaga przede wszystkim bardzo dobrej znajomości języka obcego i języka polskiego. Kandydat na tłumacza musi wykazać się nieprzeciętną kreatywnością językową, znajomością terminologii specjalistycznej, a po zaprzysiężeniu świadomością ponoszenia odpowiedzialności prawnej za wypuszczone w świat tłumaczenia poświadczone.
Poniżej przedstawiam praktyczny przewodnik po ścieżce do uzyskania tytułu: tłumacz przysięgły języka francuskiego.
Krok w stronę formalności
Zawód tłumacza przysięgłego jest regulowany ustawą z dnia 25 listopada 2004 r. Na jej podstawie, żeby zostać tłumaczem przysięgłym należy:
-
posiadać obywatelstwo polskie lub obywatelstwo jednego z państw członkowskich UE, EFTA lub Konfederacji Szwajcarskiej;
-
znać język polski;
-
posiadać pełną zdolność do czynności prawnych;
-
nie być karanym za umyślne przestępstwo lub przestępstwo skarbowe;
-
posiadać tytuł magistra lub równorzędny (kiedyś należało skończyć kierunkowe studia magisterskie z romanistyki, jednak zawód „uwolniono”, teraz wystarczy po prostu mgr przed nazwiskiem).
Mając odhaczoną listę powyższych kryteriów, kandydat może złożyć wniosek o przystąpienie do egzaminu.
Krok w stronę egzaminu państwowego
Egzamin jest organizowany przez Ministerstwo Sprawiedliwości. Zgłoszenia dokonuje się w formie pisemnej. Wniosek o wyznaczenie egzaminu jest do pobrania ze strony ministerialnej https://www.gov.pl/web/sprawiedliwosc/formularze-. Do wniosku nie trzeba załączać dodatkowych dokumentów. Potem już tylko wystarczy zaczekać na odpowiedź z datą egzaminu. Data zależy od ilości zgłoszeń. „Za moich czasów” egzaminy odbywały się dwa razy w roku: na przełomie maja i czerwca i na przełomie grudnia i stycznia.
Kandydacie, pamiętaj, że udając się na egzamin musisz okazać się przy wejściu na salę egzaminową potwierdzeniem płatności (dokonanej w ciągu 7 dni od otrzymania zawiadomienia o terminie egzaminu), która wynosi niezmiennie 800 zł.
Sam egzamin składa się z dwóch części: pisemnej i ustnej.
Część pisemna trwa 4 godziny. W tym czasie należy przetłumaczyć 2 teksty z języka polskiego na francuski i 2 teksty z języka francuskiego na polski. Utarła się opinia, że są to głównie teksty prawne, prawnicze, sądowe czy administracyjne. Dla przykładu ja miałam tekst wyjęty żywcem z przewodnika turystycznego! Jedna z moich kursantek sygnalizowała, że miała tekst o świętach Bożego Narodzenia. Moim absolutnie osobistym i niewiążącym zdaniem tematyka tekstów nie ma większego znaczenia. Komisja egzaminacyjna przedkłada na egzamin wszystko, co przedstawia jakikolwiek haczyk czy zagwozdkę. Na części ustnej dostałam tekst, w którym już w tytule pojawiło się słowo „injusticiabilité”. Dopiero w połowie tłumaczenia oświeciło mnie, że jest to niemożność uzyskania wyroku i dopiero wtedy poprawiłam moje tłumaczenie tytułu. Po egzaminie, szukając w czeluściach Internetu tego słowa, odkryłam, że właśnie wyszła książka na ten temat i słowo było absolutną świeżynką.
Komisja pozwala wnieść na egzamin słowniki, pod warunkiem, że nie ma w nich własnoręcznych notatek, ale … Po pierwsze jest dość mało czasu na (odręczne!) wykonanie tłumaczenia, po drugie takich słów i tak nie ma co szukać w słownikach. I tu tkwi sedno egzaminu. Trzeba kreatywnie poradzić sobie z tłumaczeniem. Mistrzowska znajomość języka ojczystego i obcego jest na wagę złota. Albo może na wagę 200 punktów, które można w sumie uzyskać za przetłumaczenie wszystkich tekstów. Żeby zdać egzamin i zostać dopuszczonym do części ustnej wystarczy zdobyć 150 punktów.
Bardzo ważna rzecz. A nawet dwie. Tłumaczenia muszą być wykonane zgodnie z zasadami tłumaczenia poświadczonego, czyli z zachowaniem struktury dokumentu, nagłówkiem „Tłumaczenie poświadczone z języka takiego a takiego”. Kandydat na tłumacza koniecznie musi zakończyć tekst odpowiednią formułą poświadczającą. Tyle że pod żadnym pozorem nie wolno mu w formule zostawić swojego nazwiska! Egzamin jest kodowany, a więc anonimowy. Komisja przypomina jeszcze o tym przed rozpoczęciem egzaminu.
Część ustna jest przywilejem dla tych, którzy pomyślnie przebrnęli przez część pisemną. Kandydat na tłumacza przysięgłego jest zapraszany listownie na określoną godzinę. Przewodniczący Komisji egzaminacyjnej przyjmuje go z całą serdecznością i wskazuje miejsce naprzeciwko siebie. Ta część egzaminu nie dopuszcza już żadnych pomocy naukowych. Jest się zdanym na własne zapisy pamięciowe. I znów trzeba się zmierzyć z 4 tekstami. Najpierw 2 teksty a vista z języka francuskiego, które kandydat losuje spośród karteczek rozłożonych przed nim na stole. Komisja przydziela mu kilka minut na zapoznanie się z nimi. Potem wystarczy tylko włączyć narzędzie rejestrujące dźwięk (tak tak, egzamin jest nagrywany) i można lecieć z tłumaczeniem. W dalszej części egzaminu Komisja przechodzi płynnie i bez ociągania się (w końcu na swoją kolej czeka kolejny kandydat) do tłumaczenia konsekutywnego. Jeden z członków odczytuje polski tekst robiąc pauzy w oczekiwaniu na reakcję kandydata. Jeden z tekstów, które mi wyrecytowano był ukwiecony polskimi i francuskimi nazwiskami, więc jeszcze przed rozpoczęciem odczytu członek Komisji zaproponował mi zapisanie ich i po prostu podyktował je.
Pora, żebym przyznała się do jednej rzeczy: podeszłam do egzaminu na tłumacza dwukrotnie. Za pierwszym podejściem dotarłam do części ustnej, ale zjadł mnie stres. Do tego stopnia, że nie pamiętałam zdań, które Komisja w części konsekutywnej odczytywała pół sekundy wcześniej! Gdy poprosiłam przy pierwszej dziurze w pamięci o powtórzenie zdania, nagle okazało się, że nie można. Tyle że Komisja zapomniała uprzedzić mnie o tym przed rozpoczęciem. A że byłam rozemocjonowana i że robienie dymu nie leży w mojej naturze, porzuciłam wszelką walkę o zdanie egzaminu mimo niesprzyjających okoliczności i z powodu nieprzetłumaczonych całych fragmentów ostatecznie egzamin oblałam. Za drugim razem, pół roku później, byłam już dużo bardziej ogarnięta. I zdałam. Do dwóch razy sztuka.
Na stronie Ministerstwa Sprawiedliwości można podejrzeć przykładowe teksty z egzaminów. Szkopuł polega na tym, że teksty (jeszcze z moich egzaminów) wiszą tam już od lat i nie są aktualizowane. Tym samym można wywnioskować, że musiałam się zmierzyć z prasowym felietonem na temat prawa El-Khomri, z wyrokiem Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie Gwatemalczyka naturalizowanego w Liechtensteinie, a w trakcie części ustnej z poradami, co zrobić, gdy jest się ofiarą przestępstwa podczas zagranicznego pobytu. Na stronie ciągle można znaleźć przytoczony już wcześniej tekst o „injusticiabilité” czy o braku wody w Damaszku (też go miałam). Z pierwszego podejścia pamiętam także tekst do tłumaczenia z francuskiego o stole, na którym podpisano pokój albo rozejm we szczegółowym opisem z jakich kruszców i kamieni szlachetnych był wykonany. Dla mnie tłumaczenie było przysłowiową pestką z racji historycznego wykształcenia i odbytych we Francji studiów, ale koledzy na korytarzu pomstowali na ten tekst.
Krok w stronę ślubowania i wpisu na listę tłumaczy przysięgłych
Po zdaniu egzaminu kandydat zostaje zaproszony do złożenia uroczystego ślubowania przed Ministrem Sprawiedliwości. Na ślubowanie czeka się nawet kilka miesięcy. Wtedy przyszli tłumacze wszystkich języków gromadzą się w gmachu ministerstwa. Zaprzysiężenie jest uroczyste. Po zbiorowym ślubowaniu odbiera się z rąk ministra plik dokumentów, poświadczających uprawnienia do wykonywania zawodu tłumacza przysięgłego. Odebrane dokumenty przydają się na przykład u notariusza. Na ich podstawie notariusz redaguje akt z udziałem tłumacza przysięgłego. Na ślubowanie można zebrać ze sobą bliskich. Będą mogli robić zdjęcia. Ja musiałam zasłużyć na moje ślubowanie. Dlaczego? Bo sekretarz stanu odpowiedzialny za tłumaczy przysięgłych raczył przybyć na uroczystość z kilkugodzinnym spóźnieniem.
Od momentu zaprzysiężenia uzyskuje się tytuł tłumacza przysięgłego języka francuskiego i zostaje się wpisanym do rejestru prowadzonego przez Ministra Sprawiedliwości. Numer nadania uprawnień z dokumentów musi każdorazowo pojawić się w stopce tłumaczenia poświadczonego. Potem należy zwrócić się do Mennicy Państwowej w celu wyrobienia pieczęci tłumacza przysięgłego. Tryby jej wyrobienia są trzy i zależą od czasu ich wykonania. Mnie się bardzo spieszyło by ją otrzymać jak najszybciej (cena za szybkość jest adekwatna), bo dostałam pierwsze zlecenie kilka dni po zaprzysiężeniu.
Krok w stronę codzienności tłumacza przysięgłego (Podsumowanie)
Zostanie tłumaczem przysięgłym języka francuskiego wymaga bardzo starannego przygotowania i świadomego podejścia do zawodu. To ścieżka zawodowa dla osób rzetelnych, skrupulatnych i odpowiedzialnych. Kandydat musi wykazać się niebywałymi kompetencjami językowymi, terminologicznymi oraz praktycznymi. Na egzaminie trzeba wykazać się nieograniczoną znajomością słownictwa. Słownictwo to punkt wyjścia. Będzie potrzebne na każdym etapie dalszej pracy. Tłumacz i jego kompetencje są weryfikowani na każdym kroku. Idąc do sądu trzeba przetłumaczyć, że nieletnia córka wbiła nóż w mebel z płyty pilśniowej i że tektura falista przyszła w złych wymiarach. Egzamin jest formalnością, ale jest także kołem fortuny. Albo bombonierką (nie wiadomo na co się trafi). Naprawdę warto być rewelacyjnie przygotowanym i zapanować nad emocjami. To będzie procentować przez całą karierę.
Powodzenia.
Jeśli masz pytanie na temat, który tu nie poruszyłam, pisz śmiało na: biuro@aleja12.pl